logo

'Pochwała' małych rozmiarów psa

Płatki owsiane górskie owszem, ale jedynie wcześniej zalane wrzątkiem (taką ilością, żeby po wystudzeniu nie przyklejały się do jedwabnej sierści na mordce), a następnie właśnie z pokrojonym filetem z indyka (nie surowym, tylko chwyconym na półsuchej patelni z dwóch stron), marchewką, połową łyżeczki nasion chia, łyżeczką oliwy extra vergine, szczyptą soli służyły mu najdłużej. Innym daniem w ciągu dnia był wtedy oczywiście biały ser, na wszelki wypadek bez laktozy. Czasem zamiast fileta z indyka dostawał ugotowane na twardo jajko, ale nie był tym zachwycony, choć uważał, że to jedzenie. Kiedy już był bardzo, ale to bardzo chory (miał wtedy więcej, niż 11 lat) nic już nie mógł jeść, ale wcinał dalej i ser, i indyka, tyle że z musem jabłkowym (po płatkach wtedy też już dostawał biegunkę), właśnie nadal z nasionami chia (wcześniej zalanymi wrzątkiem i rozmoczonymi, żeby nie tylko wcale nie podrażniały żołądka, ale żeby były też jakby opatrunkiem na różne wewnętrzne ranki, które również w końcu stały się w jego starości i chorobie rzeczywistością) i zawsze z odrobiną oliwy z oliwek z pierwszego tłoczenia. W ostatnich tygodniach jego życia codziennie piekłam mu mały chlebek (który wcinał rozmoczony właśnie musem jabłkowym), ponieważ nie tylko zjadał go z apetytem, ale ani razu po nim nie wymiotował i ani razu nie miał biegunki. Tylko, że musiał być ten chlebek codziennie świeży, ponieważ na drugi dzień już go nie chciał jeść i wtedy nie było go czym karmić, i z dodatkiem indyka. Pieska można zobaczyć na innej mojej stronie internetowej, o dwóch moich psach: jamniku i terierze.

powrót na stronę początkową